Islamska feministka
11 kwietnia 2011Mam taką sugestię, żeby wysłać wszystkie wojujące feministki do miejsc, gdzie naprawdę miałyby coś do roboty.
Przepraszam, że znów wyszło takie długie, ale zwyczajnie nie jestem w stanie zwięźle i za razem obrazowo opisać aspekty, o których mówię 🙁
Przepraszam też, że pisze jeszcze raz ale chyba poprzednio coś mi się źle klikło.
„Ale przecież to feministki chcą zrównania wieku emerytalnego, a nie ich przeciwnicy. Tak samo jak równouprawnienia mężczyzn w kwestii rodzicielstwa. To środowiska feministyczne apelują o urlop ojcowski i o to, żeby nie przyznawać pijaczce dziecka tylko dlatego że jest kobietą.”
akane nie mogę się zgodzić z tym, że to feministki walczą o prawa rodzicielskie mężczyzn a już na pewno nie walczą o to by sąd traktował równo kobiety i mężczyzn podczas decyzji komu dziecko zostawić. Natomiast o to by dziecko nie zostawało z pijaczką powinien walczyć każdy 😉 Ja mówiłem tu o tym, że sąd nie powinien się w ogóle sugerować płcią. Podczas decyzji, z kim zostaje dziecko powinien się sugerować sytuacją zawodową, zdrowotną, czasem charakterem, opinią psychologów itd. Kobieta nie może mieć takiej ogromnej przewagi z racji samego faktu, że jest kobietą. Czytając na temat walki mężczyzn o swoje słuszne prawa bardzo często spotykałem się z atakami (pseudo a czasami nie!) feministek.
„Z kolei prawo do równych płac nadal nie jest respektowane. Osobiście uważam je za ważne”
Jest za to bardzo respektowane przez sąd, tylko kobiety z niego nie korzystają. Wystarczy zgłosić taką sytuację do sądu.
„żadne prawo nie reguluje uczciwości samego pracodawcy.”
Nie wiem jak to rozumiesz, ale zarówno pracodawca jak i pracownik mogą się oszukiwać, przez co w moich oczach ten argument nie świadczy dobrze na rzecz tego prawa. Uważam, że pracodawca powinien mieć prawo dysponować swoimi pieniędzmi w dowolny sposób, nagradzając pracowników wedle własnych spostrzeżeń. Ludzie są różni, pracują bardziej lub mniej wydajnie. Teoretycznie to, gdy dowiadujemy się, że nasze zarobki są mniejsze od kolegi to nagle pragniemy zarabiać tyle co on. W moim (przyznaje, że nietypowym) przekonaniu to zwykła zazdrość, bo skoro nie prosiliśmy o podwyżkę i nie targowaliśmy się o większe zarobki podczas zatrudnienia to znaczy, że tyle nas zadowala, a tylko dowiadujemy się, że ktoś ma więcej to też chcemy tyle mieć. Patrząc z perspektywy pracodawcy chciałbym płacić ludziom na tych stanowiskach różne pensje i stopniowo je zwiększać, gdy zyskują zaufanie i pracują wydajnie 🙂
„I muszę Ci przyznać rację – feministki są bardziej potrzebne by pracować nad znajomością praw i światopoglądem. A to przecież już samo z siebie mówi, że jednak mają coś do zrobienia.”
Gdyby skupiły się właśnie na tym to bardzo chwaliłbym tą profesję. Osobiście staram się często rozmawiać z koleżankami na temat ich światopoglądu, uświadamiać je o ich prawach, z jakichś powodów nie są tymi tematami specjalnie zainteresowane. Wracając do tematu to chyba nie czyni mnie to feministą. Moim zdaniem uświadamianie ludzi i prostowanie ich światopoglądów nie jest domeną feministek i nie są one do tego potrzebne, a same działania społeczne, ulotki i reklamy promujące słuszne wizje i zachowania, czy też uświadamianie swoich praw daną grupę społeczną nie czynią danych działaczy/ki społecznych feministkami.
Jeśli nikt, prócz feministek nie chce uświadamiać kobiet o ich prawach itp. to rzeczywiście zgodzę się, że są one potrzebne, ale nawet jeśli tak jest to wydaje mi się, że zwykłe kobiety (lub mężczyźni), które nie uczyniły zawodu z walki o swoje prawa, nie uświadamiają innych kobiet o niczym, bo wiedzą, że są takie krzykaczki i pewnie się tym zajmą. Choć szczerze wątpię by to feministki były motorem napędowym zmian w światopoglądach kobiet.
„No i ta dyskryminacja mężczyzn – to też zadanie dla feministek ;)”
Ja rozumiem definicje „feministka” w taki sposób, że jest to kobieta pracująca w profesji mającej na celu walkę o prawa kobiet. Teraz patrzę jak widzi to wikipedia: „Feminizm (łac. femina ‘kobieta’) – ideologia i ruch społeczny związany z ruchem równouprawnienia kobiet.”. Wydaje mi się, że wiki rozumie to podobnie co ja i jeśli jest to słuszna definicja to feministki nie mają już o jakie prawa walczyć w Polsce. Nawet, jeśli jednak moja definicja tego słowa jest błędna, a Twoja definicja jest prawidłowa to i tak dyskryminacja mężczyzn to na pewno nie zadanie dla polskich feministek, bo te mają często odwrotne intencje.
Miło wymienić kilka poglądów i spostrzeżeń z dziewczyną zainteresowaną takimi socjologicznymi zjawiskami i polityką, która w dodatku sama zaczęła temat.
Takie cuda chyba tylko w internecie 🙂
Wydaje mi się, że największy problem, oprócz faktycznej małej aktywności feministek, to taki, że są często mylona z szowinistkami. I że szowinistki nazywają się feministkami. Jak również to, że same feministki nie potrafią się tym feminizmie odnaleźć.
Moja definicja może być błędna – feminizm rozumiem jako jedną stronę egalitaryzmu, więc siłą rzeczy zawsze będę mówić o obustronnym równuprawnieniu.
Też mi bardzo miło. I potwierdzam, takie cuda tylko w internecie, w dodatku na stronach nieprzeznaczonych programowo do dyskusji społeczno-politycznych 😉
Zawsze myślałem, że egalitaryzm sam w sobie jest dążeniem do równouprawnień, więc zakładając, że feminizm również dąży do obustronnego równouprawnienia przeczysz sama sobie, bo wtedy feminizm byłby równoznaczny z egalitaryzmem.
Chcąc poznać prawidłową definicję feminizmu przeczytałem, co do zaproponowania ma wikipedia. Jest tam dość spory artykuł nie wiem czy jest w pełni prawidłowy, ale wygląda na w miarę rzetelny.
„Feminizm (łac. femina ‘kobieta’) – ideologia i ruch społeczny związany z ruchem równouprawnienia kobiet.”;
„wszystkie nurty feminizmu oparte są na przekonaniu o dyskryminacji kobiet ze względu na ich płeć”;
Te słowa, które w telegraficznym skrócie określają definicje feminizmu jasno obrazują, że chodzi tu o walkę o prawa kobiet a nie o walkę o prawa kobiet i mężczyzn. Nawet, jeśli jednak masz rację, to musi to ktoś wytłumaczyć naszym feministkom, bo walka o prawa kobiet obecnie sprowadza się do walki o prawa, których mężczyźni nie mają, co sprowadza się do ich dyskryminacji. Świetny przykład podałem w pierwszym komentarzu.
Jak i gdzie by nie patrzeć w feminizmie chodzi o „równouprawnienia kobiet” – kobiety to już mają, dlatego moim zdaniem feministki są zbędne w naszym kraju, bo zwyczajnie nie mają o co walczyć. Jeśli chodzi o uświadamianie kobiet to równie dobrze może to robić każdy. To, że ktoś działa na rzecz unaoczniania kobietom ich praw (które już mają), nie czyni nikogo feministką. Sam w 100% popieram takie akcje i nie jestem daleki od wspierania ich finansowo, a jak widać daleko mi do feminizmu.
Żeby nikt mnie źle nie zrozumiał, nie mam nic przeciwko temu by feministki uświadamiały inne kobiety, ale to nie należy do definicji ich profesji, jeśli mają się zajmować tylko tym to nazywanie się feministkami jest zbędę a możliwe, że nawet błędne.
„Wydaje mi się, że największy problem, oprócz faktycznej małej aktywności feministek, to taki, że są często mylona z szowinistkami. I że szowinistki nazywają się feministkami. Jak również to, że same feministki nie potrafią się tym feminizmie odnaleźć.”
Zgadzam się, że nie tak trudno pomylić szowinistki z feministkami, ale czyja to wina… 😉
A może egalitaryzm to ideologia, a feminizm i maskulizm to doktryny zajmujące się obiema płciami? Proszę mnie nie słuchać. Jestem przed maturą, bredzę i kiepsko u mnie z logiką.
Czy ja wiem… Jeśli uświadamia się kobietom ich prawa, przez co korzystają z równouprawnienia, to działa się przez to na rzecz tego równouprawnienia ( a raczej jego egzekwowania) i można się wtedy nazywać feministą – przynajmniej ja bym tego nie zabroniła. Czasem jestem nawet zdania że feministką można nazwać kobietę, która ze swoich praw korzysta i to korzysta świadomie.
Ach, doskonale wiemy, czyja wina. Tych feministek, które nie są w dostatecznym stopniu maskulistkami.
„A może egalitaryzm to ideologia, a feminizm i maskulizm to doktryny zajmujące się obiema płciami? Proszę mnie nie słuchać. Jestem przed maturą, bredzę i kiepsko u mnie z logiką.”
Egalitaryzm to dążenie do równości dla wszystkich, feminizm to walka o prawa kobiet, maskulizm to walka o prawa mężczyzn. Feministki nie dążą do równouprawnienia płci, tylko do równouprawnienia dla kobiet i jest to wbrew pozorom bardzo duża różnica. Kobiety już mają większe/równe prawa a feministki niekiedy walczą o jeszcze większe tym samym oddalając się od równouprawnienia.
„Czy ja wiem… Jeśli uświadamia się kobietom ich prawa, przez co korzystają z równouprawnienia, to działa się przez to na rzecz tego równouprawnienia ( a raczej jego egzekwowania) i można się wtedy nazywać feministą – przynajmniej ja bym tego nie zabroniła. Czasem jestem nawet zdania że feministką można nazwać kobietę, która ze swoich praw korzysta i to korzysta świadomie.”
Jak wspomniałem wcześniej feministki nie walczą o równouprawnienia, tylko o równouprawnienia kobiet. Obecnie feminizm nie sprowadza się do walki o równouprawnienia tylko do walki o prawa kobiet (bo równe prawa już mają), mimo to wydaje mi się, że obie definicje są słuszne. W każdym razie jak by nie patrzeć to „Równouprawnienie” jak sama nazwa wskazuje oznacza równe prawa, a nie równą świadomość społeczna. Feministki z założenia walczą o prawa kobiet, więc ktoś, kto uświadamia kobiety nie musi być feministką, dlatego owe feministki są już zbędne. Uświadamiać kobiety może każdy i zdążało się, że sam to robiłem, ale nie czyni mnie to feministą. Dlatego uważam, że feministki są JUŻ zbędne.
Jestem za uświadamianiem wszystkich grup społecznych o tym, jakie mają prawa i nie są do tego potrzebne feministki a zwyczajni działacze i działaczki na rzecz świadomości politycznej i prawnej.
Myślę, że już powiedziałem wszystko na temat tego, dlaczego jestem zdania, że feministki w Polsce są zwyczajnie zbędę.
Get a room guys…
Równouprawnienie oznacza, ze płciom wolno robić to samo, są wolne.
Feministki to nie babochłopy na traktorach i bezdzietne karierowiczki.
Feminizm, to umiłowanie kobiecości.
To nie znaczy, że mężczyźni mają przestać być gentlemanami.
Prawdziwa feministka to prawdziwa kobieta – kwitnąca 🙂
I jak najbardziej należy przepuszczać ją w drzwiach :)))
Kupować kwiaty.
A przede wszystkim liczyć się z jej zdaniem 🙂
nienawidzę feministek…
Prawdziwy dzentelmen to ktos, kto kupuje kwiaty, przepuszcza w drzwiach kobiety i je szanuje. Oczywiscie to nie znaczy, ze kobieta powinna wychodzic z kuchni.
Jakie przepuszczanie przez drzwi? Równouprawnienie!
Uwielbiam ten komiks!!! Dotyka istoty problemu: że MENTALNOŚĆ o wiele trudniej zmienić niż poszczególne prawa.
To że autor nie lubi „feministek” (chyba inaczej rozumiem to słowo) tylko dowodzi, jak komiks jest genialny i wielopoziomowy.
Równouprawnienie jest faktem – na papierze, ale sędziowie i policjanci, to „też ludzie” – często o tradycyjnej mentalności… Jeśli chodzi o sposób egzekwowania prawa w Polsce, to myślę że ruchów społecznych nigdy za wiele…
Gwoli ścisłości:
feministki walczą przeciwko przemocy domowej. I szanują gospodynie domowe bardziej niż nasze państwo, bo uważają że powinny otrzymywać wynagrodzenie.